Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze telefony, potem pożar. Kościół został jednak podpalony?

Lech Klimek
Lech Klimek
Tylko dwa drewniane zabytki w powiecie mają zamontowany system antypożarowy. Pozostałe obiekty, również te z listy UNESCO, nie mają nawet standardowych zabezpieczeń.

Feralnej nocy, na godzinę przed pożarem kościoła w Libuszy, co najmniej dwaj strażacy ochotnicy z miejscowej jednostki OSP odebrali tajemnicze telefony. - Jeden był o 23.30 do druha z naszej jednostki. Ja odebrałem swój około dziesięć minut później. Dla dobra sprawy nie mogę ujawnić treści rozmów - powiedział nam Piotr Janeczek, prezes OSP w Libuszy.

My dotarliśmy do nieoficjalnych źródeł. Wiemy, że do strażaków dzwoniono z zastrzeżonych numerów. Pierwszy telefon był jakby oderwany od rzeczywistości. Rozmówca miał pytać: - Czy pochowali już tę świnię? O kogo chodziło i czego sprawa dotyczyła, nie wiadomo. Drugi, a może ciągle ten sam dzwoniący, ale już do kolejnego ze strażaków, szukał zakładu pogrzebowego. Poinformowany, że to pomyłka, miał stwierdzić: - To już jednak czas - i zerwał połączenie.

Niewiele ponad godzinę później strażacy, którzy odebrali te tajemnicze telefony, usłyszeli wezwanie do pożaru. Również ten wątek bada gorlicka prokuratura. Śledczy czekają na ekspertyzę biegłego z zakresu pożarnictwa. Przyznają, że na obecnym etapie śledztwa nie wykluczają podpalenia.

Kościół w Libuszy płonął równo 30 lat temu. Wówczas ogień podłożył psychicznie chory piroman. Gorlicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pożaru, który wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek w zabytkowym kościele w Libuszy. - Na ten moment bierzemy pod uwagę zarówno celowe podpalenie, jak i zwarcie instalacji elektrycznej - mówi prokurator Tadeusz Cebo.

Śledczy czekają na opinię biegłego z zakresu pożarnictwa. Naszym reporterom nieoficjalnie udało się dotrzeć do informacji, które mogą świadczyć o tym, że ktoś podpalił świątynię. W poniedziałek o godz. 23.40 jeden z czołowych strażaków z regionu odebrał anonimowy telefon. Nieznany mężczyzna zapytał go, czy dodzwonił się do zakładu pogrzebowego. I czy „to już ten czas”... Półtorej godziny później drewniany kościół płonął już niczym pochodnia.

Nic nie udało się uratować

Nad ranem we wtorek przy zgliszczach kościoła czuwał m.in. 62-letni strażak z Libuszy, Tadeusz Kosiba. - Całe moje życie związane jest z tym kościołem - mówi pan Tadeusz. - Tu mnie przecież ochrzczono.

Jak dziś, pamięta dzień sprzed niemal równo 30 lat, kiedy również w lutym wybuchł pierwszy pożar kościoła. Jako strażak ochotnik znalazł się błyskawicznie na miejscu. - Byliśmy bezradni - wspomina pan Tadeusz. - Chcieliśmy uratować to, co najcenniejsze, ruszyliśmy do środka, by wyciągnąć tabernakulum, ale ściana ognia i dymu odgrodziła nas od ołtarza.

Musieli czekać na posiłki zawodowych strażaków. Jeden z nich wskoczył do środka i wyniósł z ognia tabernakulum. Przekazał je w ręce zapłakanego proboszcza Bodziocha. Wówczas w trakcie śledztwa wyszło na jaw, że było to podpalenie. Piromanem okazał się psychicznie chory mężczyzna.

Z relacji pana Tadeusza wynika, że ten ostatni pożar był znacznie bardziej intensywny. - Gdy po dziesięciu minutach od sygnału dotarliśmy na miejsce, płomienie buchały już z drzwi i okien - mówi. - Od razu wiedziałem, że nic nie uratujemy - dodaje, spoglądając przez ramię na zwęglone krokwie.

Co z innymi świątyniami?

Zabytkowych kościółków drewnianych jest w Polsce ok. 1700 (według danych Ośrodka Ochrony Zbiorów Publicznych). Wszystkie one są zagrożone między innymi wyładowaniami atmosferycznymi, dlatego nowoczesne systemy gaśnicze są koniecznością. Obecnie z takiego dobrodziejstwa cieszy się około 1 procent takich obiektów.

Powiat gorlicki pełen jest wspaniałych zabytków architektury drewnianej. Tylko w gminie Sękowa można naliczyć 11 takich kościołów. W powiecie jest również pięć zabytków wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tylko dwa z nich, kościoły w Sękowej i Binarowej, posiadają nowoczesne systemy przeciwpożarowe.

- Zainstalowano w nich bardzo nowoczesny i skuteczny system FOG - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. - Jego uruchomienie nie niszczy obiektów, ale działając mgłą wodną daje strażakom około 15 minut czasu na podjęcie akcji.

Mgła wodna jest obecnie najskuteczniejszym środkiem do gaszenia pożarów w budynkach drewnianych. - Rozpylenie takiej mgły o cząsteczkach rzędu 10-200 mikronów daje efekt gaśniczy dziesięć razy lepszy niż w przypadku podawania wody z tradycyjnych zraszaczy i tryskaczy - tłumaczy Surmacz.

W libuskim kościele zainstalowane były czujki dymowo-ogniowe. To one dały pierwszy sygnał o pożarze. To bardzo prosty system - mówi Dariusz Surmacz. - Czujki wszczynają alarm, gdy w pomieszczeniu pojawia się dym i ogień, to niestety ich jedyna funkcja - dodaje.

Od szybkości reakcji tych, którzy usłyszą alarm, zależy powodzenie akcji gaśniczej. Podobne systemy zainstalowano w cerkwiach z listy UNESCO w Owczarach i Brunarach. Te dwie cerkwie, podobnie jak kościół w Libuszy, nie mają jednak systemowego połączenia z jednostkami ratownictwa.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska