Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginąć można nawet na przejściu. W Gorlicach jest kilka takich miejsc

Halina Gajda
W ciągu zaledwie tygodnia na przejściach w centrum miasta potrącone zostały dwie osoby. Na Legionów w godzinę przejeżdża ponad 1000 samochodów. Piesi poruszają się w morzu aut.

- Wyjazd na Kościuszki sprzed sklepów? Lepiej nie pytać - większość z nas zamyka oczy i po gazie. Inaczej się nie da. Chyba że ma się czas na stanie i mruganie kierunkowskazem, aż któryś z łaskawych ustąpi - mówi Kazimiera Liana, mieszkanka osiedla pod Lodownią. - Ostatnio stałam tam dwadzieścia minut. Jakoś nie miałam odwagi tak po chamsku wyjechać. Nawet nie o samochód mi chodziło, a o własną skórę - dodaje.

Niebezpieczny tranzyt przez miasto
Gorlice, niby małe miasto, ale czarnych punktów zaczyna nam przybywać. Tydzień wystarczył, by - o zgrozo, na przejściach - potrącone zostały dwie osoby. Na Bieckiej młody mężczyzna wpadł pod koła autobusu i tak naprawdę otarł się o śmierć. W ciężkim stanie został przewieziony helikopterem do szpitala w Krakowie. Pięć dni później to samo, tyle że na wspomnianej już wcześniej ulicy Kościuszki. Młody kierowca, który dopiero co odebrał prawo jazdy, potrącił 73-letniego mężczyznę. Karetka odwiozła rannego do szpitala.

Szymon Tyma z Wysowej-Zdroju przejście przez ulicę Węgierską przypłacił zdrowiem. Twierdzi, że po potrąceniu ma jeszcze większe niż wcześniej kłopoty zdrowotne. Niedawno był u nas i zapowiedział, że nie odpuści - pozwie Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie. - Jak ma tam nie dochodzić do wypadków, skoro po jednej stronie nie ma chodnika? Gdzie mają się podziać wszyscy, którzy idą ze szpitala? Przecież nie mają wyjścia, jak tylko wprost na ulicę, pod pędzące samochody - przekonywał.

Gdy zapytaliśmy zarządcę drogi, czy zamierza coś z tym fantem zrobić, dowiedzieliśmy się, że owszem, planowana jest gruntowna modernizacja feralnego odcinka ulicy Węgierskiej, ale dopiero w 2018 roku. Plany są optymistyczne, bo poza chodnikiem po stronie szpitala na skrzyżowaniu z ulicą Kościuszki ma powstać prawoskręt w stronę Biecza i Jasła. Jest jeden szkopuł. - Plany przebudowy mieszczą się w programie transgranicznym, do współpracy muszą przystąpić również Słowacy - informował Roman Leśniak, rzecznik prasowy ZDW w Krakowie.

Dalsze losy projektu mają być znane w tym roku. Na razie burmistrz deklaruje, że na wysokości szpitala powstanie fragment chodnika. Marian Świerz, dyrektor szpitala wpadł na pomysł tymczasowego rozwiązania.- Powstanie tam kawałek chodnika i przejście - zapowiada.

Tysiąc samochodów na godzinę

Mądrego rozwiązania potrzebuje z pewnością ul. Legionów. Na wysokości Szklarczykówki. Niby są pasy, nawet latarnie, ale... - Ruch ogromny. Kiedyś pokusiłam się o statystykę. Usiadłam sobie na ławce i zaczęłam liczyć przejeżdżające samochody. Po godzinie doszłam do ponad tysiąca - opowiada Katarzyna Wal, mieszkanka osiedla Krasińskiego. - Gdyby choć zrobili na środku wysepkę dla pieszych, to już byłoby inaczej. Przecież tędy chodzą dzieci do przedszkola, mnóstwo ludzi do kościoła - wylicza.

Jesienią 2014 roku na wspomnianym przejściu doszło do śmiertelnego wypadku - było jeszcze wcześnie, padał deszcz, gdy kierowca potrącił przechodzące przez pasy małżeństwo. Szli do kościoła. Kobieta przeżyła, tyle szczęścia nie miał niestety mężczyzna, który zmarł w szpitalu na skutek poniesionych obrażeń. - Lata mijają, był jeden burmistrz, drugi, kolejny i nic. Czy musi być więcej trupów, by ktoś wreszcie dostrzegł problem? - zastanawia się.

Trochę statystyki
W 2014 roku na drogach całego powiatu gorlickiego doszło do dziewięciu wypadków śmiertelnych - w Lipinkach, Ropicy Polskiej, Ropie, Uściu Gorlickim, Bobowej, Gorlicach, Biesnej, Siedliskach. Rok później życie straciło pięć osób. Do wypadków doszło w Ropicy Polskiej, Brunarach, Brzanie, Bystrej i Bieczu.
(hga)

O wypadkach na przejściach dla pieszych rozmawiamy z Grzegorzem Szczepankiem, oficerem prasowym Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach

Mamy w mieście szczególnie newralgiczne czy niebezpieczne dla pieszych miejsca?
Nie ma takiej mapy „czarnych punktów”, ale rzeczywiście są miejsca, gdzie wypadków albo okazji do nich jest więcej niż gdzie indziej. Myślę, że ulica Legionów na wysokości Szklarczykówki jest właście takim. Trochę oddalone od przejścia lampy uliczne, spory ruch nadjeżdżających od strony ulicy Mickiewicza, od ronda, ale i z ulicy Ogrodowej. Nie zawsze uważają tam kierowcy, ale piesi też. To główny trakt pieszy z osiedla Krasińskiego w kierunku Starówki czy też kościoła. Nieco ponad rok temu był tam śmiertelny wypadek. Wcześnie rano młody kierowca potrącił starsze małżeństwo, które właśnie zmierzało do kościoła. Starszy pan zmarł w kilka dni po wypadku.

Dołączymy do tego rondo przy drukarni?
Nie. Zdecydowanie nie. Przyznam, że sam się temu dziwię, ale tam mimo ogromnego ruchu pieszych, czasem zupełnie nieskoordynowanego, gdy wchodzą niemal wprost pod koła samochodów, nie doszło do żadnego poważniejszego wypadku. Działa tam coś, co nazwałbym syndromem strachu - każdy kierowca, niezależnie jaki samochód prowadzi, ściąga nogę z gazu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie miał człowieka przed maską.

A bardzo ruchliwa ulica Kościuszki? Przecież to fragment drogi krajowej nr 28, którą codziennie jeżdżą

Tam sytuacja jest znacznie trudniejsza niż na ulicy Legionów, bo nie dość, że jest to droga krajowa, to miejscami aż z trzema pasami ruchu i kilkunastoma bocznymi drogami dojazdowymi do bloków, domów, firm czy sklepów. Były tam potrącenia pieszych idących chodnikiem, przechodzących przez pasy. Tam naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy. Uczulam na to i kierowców, i pieszych.

Są jakieś plany zmiany w organizacji ruchu, na przykład poprzez wprowadzenie sygnalizacji świetlnej w tych miejscach?
Nie ma takich planów, bo nikt nie robił takich analiz. Nie dlatego, że uważamy, iż wszystko jest w porządku, tylko dlatego że nie zawsze jest to takie oczywiste. I również uzasadnione. Nie można przecież montować sygnalizacji wszędzie, gdzie doszło do wypadku, bo bardzo szybko unieruchomilibyśmy w ten sposób całe miasto. Dwa ostatnie potrącenia - na Bieckiej, gdy pieszy został wciągnięty pod autobus, i na ul. Kościuszki to przykłady tego chwilowego braku koncentracji i ostrożności. Ale myślę, że przede wszystkim świadomości, że jest się na ruchliwej drodze i tonowe czy półtoratonowe auto nie zdoła stanąć w miejscu w jednej chwili.

Broni Pan kierowców?
Nikogo nie bronię, staram się tylko zwrócić uwagę, że sporo zależy do nas samych. Żadne zmiany w organizacji ruchu, żadne sygnalizatory, pasy, a nawet szlabany, nie zmienią statystyk, jeśli nie będziemy uważać. Jeszcze raz powtórzę, dotyczy to kierowców, ale i pieszych.

Rozmawiała Halina Gajda

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska