Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś zastrzelił klacz gospodarza z Zagórzan. Policja szuka sprawcy

Halina Gajda
Konie pasły się nieopodal zagajnika, jakieś pół kilometra od domu. Strzał był celny. Pocisk trafił w pierś zwierzęcia. Rolnik zastał klacz martwą. Policja czeka na wyniki badań balistycznych.

Skąd padł śmiertelny strzał i kto pociągnął za spust - pozostaje zagadką. Pewne jest tylko to, że Stanisław Guzik, mieszkaniec Zagórzan, w jednej chwili stracił dwuletnią klacz. Opinia weterynarza nie pozostawia złudzeń: przyczyną śmierci był postrzał w klatkę piersiową. Poza tym pocisk utkwił w okolicy pachowej, tuż pod skórą. O pomyłce czy innej przyczynie mowy więc być nie może.

Pan Stanisław prowadzi gospodarstwo od ponad dwudziestu lat. Miał trochę ziemi, którą dostał po rodzicach, trochę dokupił. To w zasadzie główne jego źródło utrzymania. Nie może pogodzić się ze stratą swej klaczy, którą nazwał Nastia. - Był 25 września. Przez cały dzień kopaliśmy ziemniaki. Burza wisiała nad okolicą, wziąłem się więc za znoszenie worków. Gdyby je zalało, wszystko poszłoby na marne - opisuje.

Grzmiało i błyskało się, ale nie było jakiejś strasznej ulewy. Zanim poszedł po konie, przyprowadził do obory krowy. - Konie pasły się jakieś pięćset metrów od domu. Rzadko je tam wyganiam, bo raz - że daleko od domu, dwa - trawa tam była licha z powodu tegorocznej suszy - opowiada.

Niedaleko pastwiska jest niewielki las, tak naprawdę bardziej zagajnik - trochę drzew, krzaki. Feralnego dnia, kiedy poszedł po konie, było już po zmroku. Zwierzęta doskonale znały swojego właściciela. Gdy tylko go zobaczyły, rżały radośnie. Pan Stanisław zdziwił się, że słyszy tylko dwa. Rozejrzał się i wtedy zobaczył, że trzeci leży bez ruchu na łące. Pomyślał, że zwierzak po prostu odpoczywa. Podszedł więc, niczego złego się nie spodziewając. Koń nie reagował nawet na dotyk właściciela. Rolnik w jednym miejscu na skórze wyczuł wyraźne zgrubienie. Coś przesuwało mu się pod palcami. - Było późno. Wiedziałem, że nic nie zdziałam. Odprowadziłem pozostałe do stajni - wspomina pan Guzik. - Całą noc nie spałem, nie mogłem zrozumieć, co się stało - dodaje.

Następnego dnia zawiadomił policję i weterynarię. Służby przyjechały na miejsce. Wspólnie poszli na łąkę, na której leżało martwe zwierzę. Szybko dostrzegli ranę, z której jeszcze sączyła się krew. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie: policja spisała zeznania, zabezpieczyła teren. Koń trafił do chłodni, gdzie weterynarz przeprowadził sekcję. - Dostałem wynik do ręki. Jest jasny: śmierć spowodował postrzał w klatkę piersiową - mówi pani Stanisław. - Pocisk obracał się wokół osi powodując duże obrażenia tkanek miękkich, kości mostka i żeber - przytacza fachowy komentarz pan Stanisław.

Lekarz, który wykonał sekcję, w specjalnym protokole zapisał inne ważne zdanie: stan odżywienia i utrzymania konia był bardzo dobry. - Dbam o wszystkie moje zwierzęta - podkreśla rolnik. Nastia miała dwa lata, praktycznie pomógł się jej urodzić. Pan Stanisław należy do związku hodowców koni. Ma wszystkie dokumenty, które powinno posiadać każde zwierzę. Chwali się, że klacz była po bardzo dobrych rodzicach, co zresztą jest zapisane w rodowodzie. - Nastia miała łagodny charakter. Nie kopała, zawsze i bez problemu podawała nogę do podkucia - mówi smutno.

Nagła strata kosztowała go sporo nerwów. Cały czas się tym zadręcza. - Gdyby nie fakt, że weterynarz ewidentnie stwierdził postrzał, a koń był w bardzo dobrej kondycji - nie wykryto żadnych zmian patologicznych, to mógłbym myśleć, że może czegoś nie zauważyłem, że zaniedbałem. Chcę dowiedzieć się, kim jest ten morderca - domaga się stanowczo.

Sprawą zajmuje się gorlicka policja. Na razie informacje są skąpe. - Prowadzone jest postępowanie w sprawie uśmiercenia zwierzęcia. Pocisk wyciągnięty z ciała konia został przekazany do specjalistycznych badań, które mają precyzyjnie określić, z jakiej broni padł strzał - informuje nas Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach.

Michał Pyrcioch, sołtys Zagórzan, o tym dramatycznym wydarzeniu słyszał. Jest zdumiony. - Nigdy nikt nie zgłaszał, że słyszał strzały niebezpiecznie blisko zabudowań - mówi Michał Pyrcioch. Podkreśla, że na tym terenie jest wąskie grono osób, które posiadają pozwolenie na broń.

Zagórzany to rejon koła łowieckiego „Ryś”. Jego prezes Wacław Grądalski o sprawie mówi ze smutkiem. Tym bardziej, że wyraźnie rzutuje to na środowisko myśliwych. - Na razie czekamy na ustalenia policji. Pewne jest jednak, że od 13 września w specjalnej książce, w której myśliwi mają obowiązek zarejestrowania każdego wyjścia na polowanie, nie ma żadnego wpisu. Mogło jednak dojść do nielegalnego użycia broni - dodaje.

Zapewnia, że myśliwi bardzo przestrzegają tych wpisów. - Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo, by idąc na polowanie, nie deptali sobie po piętach - podkreśla. Warunkiem oddania strzału jest rozpoznanie celu. Kto i z czym pomylił konia, nie wiadomo.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska