Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak w Gładyszowie olej... bito [WIDEO]

Lech Klimek
Jak "bić" olej, uczyła się grupa młodzieży łemkowskiej w czasie warsztatów w zagrodzie edukacyjnej w Gładyszowie. Zagrodę prowadzą Danuta i Jan Dziubynowie. Obydwoje nauczyciele z wieloletnim stażem uczą młodych ludzi historii i tradycji Łemkowszczyzny. Językiem obowiązującym w czasie prowadzonych przez nich zajęć jest łemkowski.

Młodzi ludzie dzięki temu "szlifują" swój ojczysty język, z którym bardzo często mają ograniczony kontakt. Prowadzący zagrodę edukacyjną Jan Dziubyna z mozołem odtwarza starą metodę produkcji oleju lnianego. W jego zrekonstruowanej olejarni odbyło się pierwsze po wielu latach "bicie" oleju na ciepło. Tradycja: bicia" oleju lnianego dzięki młodzieży powróciła na Łemkowszczyznę. Uczestnicy warsztatów mieli również możliwość, by poznać inne stare sposoby pracy w gospodarstwie. Choćby młockę cepami czy mielenie ziarna w żarnach.

Czternastego lipca około południa, pierwszy raz od 1947 roku, w gładyszowskiej olejarni popłynął olej. Bity na ciepło. Dokonała tego grupa młodych Łemków. Kierował nimi Jan Dziubyna, który wraz z żoną Danutą prowadzi Łemkowską Zagrodę Edukacyjną. Razem z grupą do Gładyszowa przyjechała Barbara Duć, nauczycielka języka łemkowskiego, której rolą jest opieka wychowawcza nad uczestnikami i dbałość, by młodzi nie zapomnieli ojczystego języka. - W różnym stopniu znają mowę przodków, dlatego staram się zachęcać ich, by w czasie wolnym od zajęć mówili po łemkowsku - mówi z uśmiechem pani Duć. Gładyszowska zagroda Danuty i Jana Dziubynów została wpisana w krajową sieć zagród edukacyjnych.

Gospodarze to nauczyciele z wieloletnim stażem. Jan uczył przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Rolniczych w Bystrej, Danuta języka polskiego w Szymbarku. W 1991 roku Jan Dziubyna przejął rodzinne gospodarstwo w Gładyszowie. Wraz z żoną postanowił, że na wzgórzu, niedaleko rodzinnej chyży, wybudują nowy dom, służący także turystom. - Nasze gospodarstwo jako jedno z pierwszych w województwie nowosądeckim uzyskało atest gospodarstwa ekologicznego - opowiada Danuta Dziubyna. - Wtedy też zaczęliśmy budować swój dom, pod kątem agroturystyki - kontynuuje. - Nadal jednak mieszkaliśmy w Bystrej.

WIDEO: Jak "bić" olej?

Autor: Lech Klimek

W 2000 roku Dziubynowie przenieśli się do Gładyszowa. Po pewnym czasie, w miejscowej szkole zwolnił się etat polonistki i tym samym dla pani Danuty rozwiązał się problem dojazdów do pracy. Zaczęła też uczyć łemkowskiego. Jan do przejścia na emeryturę nadal dojeżdżał do szkoły w Bystrej. - Im bliżej byłem emerytury, tym silniej myślałem o zmianie profilu naszego gospodarstwa - mówi Jan. - Przeważyła belferska natura, chcieliśmy uczyć, przekazywać młodym naszą wiedzą na temat Łemkowyny - kontynuuje. Nowy dom Dziubynów jest spory, drewniany, na murowanej suterenie. Z czasem obok powstał mały skansen. Stare spichlerze, młyny, olejarnia i wielka duma Jana, chyża, którą sam zrekonstruował.

- To druga po 1947 roku chyża wybudowana w Gładyszowie - relacjonuje. - Pierwszą postawił mój dziadek w 1957 roku, ona też jeszcze stoi. Ta moja pochodzi z 1922 i wcześniej stała w Smerekowcu - kontynuuje opowieść. - Była w złym stanie i do jej remontu wykorzystałem sporo drewna z odzysku. Część pochodzi z rozebranej stajni w Krzywej. Stajni, którą zbudowano z rozebranych łemkowskich domów, i prawdopodobnie, również z cerkwi - dodaje. - Teraz w chyży jest główna część naszego małego muzeum.

Rodzina Dziubynów oparła się akcji wysiedleńczej w 1947 roku. Od wieków mieszkali w Gładyszowie, przekazując ziemię z pokolenia na pokolenie. Akcja Wisła obeszła się z nimi łaskawie za sprawą babki Jana, Anny. Rodzinę zapakowano na wóz, ale przed załadunkiem do wagonów kolejowych w Zagórzanach odkryto, że Anna urodziła się w USA, konkretnie w Pittsburgu w 1899 roku. Jako osobie, która miała prawo do obywatelstwa amerykańskiego pozwolono jej wrócić razem z rodziną do domu. Natomiast żona Jana, Danuta urodziła się na Ziemiach Zachodnich, gdzie przesiedlono jej przodków.

- W naszej zagrodzie przyjmujemy głównie młodych ludzi, przekazujemy im informacje zarówno na temat kultury, historii regionu, języka jak i pracy w samym gospodarstwie - opowiada Danuta. - Od bardzo wielu lat gromadzimy relacje głównie najstarszych osób - kontynuuje. Jeszcze w czasach studenckich jeździł po Łemkowszczyźnie na obozy językowe - Badaliśmy słownictwo poprzez wywiady ze starszymi osobami - opowiada. Zebrany materiał wykorzystał do pierwszej chyba pracy magisterskiej na temat języka łemkowskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1982 roku.

Do zagrody Dziubynów prowadzi drogowskaz z napisem "Muzeum". Jednak tu, w odróżnieniu od innych, wszystkiego można dotknąć, zważyć wartość w ręce, użyć narzędzi, wytłoczyć albo raczej ubić olej. - Babcia opowiadała mi, jak chodziła do sąsiedniej wsi, Pętnej, "bić" olej - opisuje Jan. - Kiedyś spotkałem Jarosława Rotko, mieszkańca Pętnej, któremu przekazałem jej opowieści. Wysłuchał ich z zaciekawieniem i stwierdził, że moja babcia musiała chodzić do jego domu, bo mieli olejarnię - dodaje Dziubyna.

Po kilku spotkaniach z Jarosławem, postanowił, że w przydomowym skansenie powstanie właśnie olejarnia. Budowa trwała, głównie z powodu prasy, bowiem Rotko był jakby inspektorem nadzoru i kierownikiem budowy. - Trochę kręcił nosem, że budynek za mały, a i prasa nie pomieści odpowiedniej ilości wsadu, ale w końcu chyba był zadowolony - dodaje z uśmiechem.

By mieć z czego tłoczyć olej, Dziubyniowie uprawiają len. - Nasza olejarnia jest archaiczna, już się takich nie używa. K onstrukcja jest bardzo prosta: dwa potężne słupy, górą sztywna belka, środkiem ruchoma, na dole skrzynia z otworem, w który wkłada się rozbite, przesiane, wymieszane z wodą i podgrzane nasiona, tłok, a po bokach kliny i tarany-bijaki - opowiada Jan.

Pomimo prostoty to ciężka praca. Już samo rozbijanie nasion może zmęczyć. Mieszanie ich z ciepłą wodą jest domeną kobiet i również nie należy do lekkich zajęć. - Podgrzewanie i odparowywanie wymaga uwagi - relacjonuje dalej. Ciepłe odparowane ziarno zawija się w sukno, które spełnia rolę filtra, przekłada się je do prasy i wtedy pracę kontynuują silni mężczyźni. - Dzisiaj nasi goście wytłoczyli olej. Tradycja wróciła na Łemkowszczyznę - kończy, nie kryjąc satysfakcji.

W zajęciach uczestniczyli młodzi ludzie, którzy przyjechali do Gładyszowa z różnych stron regionu, ale i kraju - Natalia i Mariusz z Legnicy, Justyna z Bednarki, Roksana z Rozdziela. Marysia przyjechała z Zielonej Góry, a Julia i Ada z Komańczy. Kuba, Natalia, Orest i Bogdan pochodzą z Sanoka. Marek dotarł z Morochowa, Mikołaj ze Smerekowca, a Dawid z Regietowa. Paweł zaś pochodzi z Bartnego.

Pracowali przy zbożu. Uczyli się kosić, młócić cepami i mleć zboże w żarnach. Na koniec z mąki lepili tradycyjne perohy i robili oplacky. W dniu premiery olejarni na śniadanie też dostali tradycyjne łemkowskie potrawy - mastyło i zamiszku. Młodzi Łemkowie nie kryją zadowolenia z pobytu w Gładyszowie. Wiele z tego, czego doświadczyli, było dla nich odkrywaniem nieznanych wcześniej aspektów życia ich dziadków i czasem też rodziców. Dużą frajdę sprawiało im malowanie pisanek, młócenie cepami i przędzenie na kołowrotkach. Przed nimi jeszcze pieczenie chleba, adzymki, robienie gontów, swystkiw, kręcenie powrozów. Jednak najbardziej niezapomnianą chwilą było bicie oleju.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska