Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karol ma naprawione serce!

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. halina gajda
Lolek, jak pieszczotliwie mówią o nim rodzice, jest już po skomplikowanej operacji wady serca. To dzięki Wam chłopiec jest w coraz lepszej kondycji - odpowiedzieliście na nasz apel o pomoc.

Dzisiaj chciałabym uśmiechać się do każdego, każdemu dziękować - mówi Ewa Tumidajewicz, mama Karolka. Trzylatek porwał serca setek, jeśli nie tysięcy gorliczan, którzy pomogli w zgromadzeniu pieniędzy potrzebnych na operację jego chorego serduszka w niemieckiej klinice w Münster. Tę pod koniec czerwca przeprowadził prof. Edward Malec.
- W wypisie mamy zdanie: całkowita korekcja wady - mówi wzruszona mama.

Świat, który otwiera się na Karolka

Lolek, choć jeszcze nie w pełni sił, po operacji czuje się znacznie lepiej. - Wychodzimy na spacery, na plac zabaw - wylicza pani Ewa z dumą. - Lubi siedzieć na huśtawce, bawić się w piaskownicy, jest coraz śmielszy wobec innych dzieci - dodaje zadowolona.

Po ubiegłorocznych emocjach i strachu o życie syna, dzisiaj jest już o wiele spokojniejsza. Potrafi się śmiać, żartować. Owszem, Karolek po miesiącach spędzonych na oddziałach intensywnej opieki i godzinach pod respiratorem, jest jeszcze bardzo szczuplutki, ale tak naprawdę, dla niego świat się otworzył dopiero teraz. Przed rokiem nie było mowy o tym, by wyszedł z domu - nawet zwykła infekcja mogła przerodzić się w poważny zdrowotny problem, a przecież przed chłopcem była skomplikowana operacja serca. Nawet katar mógł pokrzyżować plany lekarzy. W końcu jednak pod koniec czerwca Karol trafił na oddział kardiochirurgii, którym kieruje prof. Edward Malec.
- Mieliśmy mnóstwo wątpliwości, pytań, na które cierpliwie odpowiadał. Tłumaczył wszystko - opowiada pani Ewa.

Operacja - dzień, który wszystko zmienił

Z dnia operacji nie pamięta wiele - rano badania, ostatnie konsultacje, jazda na blok operacyjny. Mogła wejść z synem praktycznie na samą salę operacyjną. Potem jednak jej drzwi zamknęły się przed rodzicami na długie godziny - nie wiadomo, co robić, czy czekać pod salą, czy iść do hotelu, jak zająć czas. Operacja trwała blisko osiem godzin.
- Pamiętam tylko, że po wszystkim profesor podszedł do nas i powiedział coś w rodzaju: wszystko poszło zgodnie z planem - wspomina.

Pierwsze, najtrudniejsze, bo decydujące o życiu godziny, Karol spędził na oddziale intensywnej terapii. Rodzice byli przy łóżeczku przez cały czas. Mogli go nawet wziąć na ręce, przytulić, a nawet... puścić ulubioną muzykę. - To była Abba w wersji relaksacyjnej - wspomina pani Ewa. - Słuchaliśmy tego wcześniej w domu, Karol znał ją więc doskonale. I co ważne, rzeczywiście go uspokajała - dodaje ze śmiechem.

Lekarskie wizyty bez strachu o diagnozę

Lolek coraz lepiej oddycha, koncentrator tlenu wprawdzie wciąż jest w domu, ale bardziej asekuracyjnie, na wszelki wypadek. Zostały jeszcze „wąsy” od sondy. To trochę taki spadek po chorobie, gdy nie było innego sposobu na karmienie. Mama ma jednak nadzieję, że z czasem będzie coraz lepiej.
- Oczywiście co jakiś czas Karolka muszą jeszcze obejrzeć lekarze, ale to zupełnie inne wizyty niż te przed rokiem - wzdycha z ulgą.

Przed Lolkiem jeszcze długa rekonwalescencja, ale droga do zdrowia nie jest już tak kręta i pełna niespodzianek, jak jeszcze kilka miesięcy temu.
- Dzisiaj raz jeszcze dziękujemy wszystkim, którzy pomogli. Bez was nie dalibyśmy rady - mówi wzruszona mama.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska