Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden Kromer był biskupem, drugi został zapamiętany jako pijaczyna

Andrzej Ćmiech
O tym, że Marcin Kromer ocalił „dzielnych Sarmatów od zapomnienia i opromienił sławą swój rodzinny Biecz”, wiedzą wszyscy, natomiast prawie całkowicie nieznane są jego sprawy prywatne związane z Bieczem.

Nie należały one do chwalebnych, dlatego sam biskup chętnie spuszczał na nie zasłonę powściągliwej dyskrecji, licząc na zapomnienie. Jednak dzięki zachowanym listom księdza Tomasza Płazy i pracom Teresy Michałowskiej możemy je dość dokładnie poznać.

Bartłomiej - plama na reputacji biskupa

W Bieczu w XVI w. mieszkała dość liczna rodzina Marcina Kromera. Po wcześnie zmarłej siostrze Natalii, wydanej za Jana Złotnika, zostały cztery córki: Anna - żona Marcina Chodora, Dorota - żona Matysa Lisa, Zofia - wydana za Gomółkę ze Strzyżowa, Agnieszka - żona Piotra Sułkowskiego i syn Jan, ożeniony w 1570 r. z nieznaną bliżej mieszczką.

Mieszkał w Bieczu również rodzony brat Marcina - Bartłomiej, który był bolesną plamą na reputacji królewskiego sekretarza, a później biskupa warmińskiego.

Był on z zawodu piwowarem, lecz nie z zamiłowania. Jego browar prosperował słabo. Był też nie najlepszym gospodarzem, do tego mającym słabość do alkoholu znaną w całym ówczesnym Bieczu. Przepijał wszystkie swoje pieniądze, jak również i brata Marcina, przesyłane na utrzymanie rodziny. Tak, że jego trzy córki: Anna Katarzyna i Barbara oraz syn Sebastian żyli w nędzy.

Musiał być to poważny problem dla rodziny, bo w jednym z listów ks. Tomasz Płaza, który był opiekunem bieckich Kromerów, pisał: „Nie czczą tu p. Bartosza, ale on o to nie dba. Trzeba by mu jednego, co by za nim chodził z worem pieniędzy, a ze dzbanem wina. Mówią mu to w oczy, iż skoro z Biecza odejdzie, będzie tańsze wino i mięso”.

Jego pijaństwo było przyczyną ubóstwa rodziny. Jak wynika z listów, i jego żona nie stroniła od alkoholu. Radził jej po przyjacielsku ks. Płaza, gdy skarżyła się, że nie ma pokarmu dla dzieci, „iżby nie napijała się wina, tedy będzie żywność”. Nic więc dziwnego, że wszystkie zakupy czynili Kromerowie na kredyt, popadając w długi.

Aby uniknąć skandalu, bracia Marcin i Mikołaj, który był opatem welehradzkim na Morawach, spłacali długi, gdyż zależało im, by Bartosz nie kompromitował rodziny. Regulował je w imieniu braci ks. Płaza, który był pełnomocnikiem finansowym Marcina Kromera. Jako wypróbowany przyjaciel Marcina Kromera i były jego sekretarz, starał się na czas spłacać długi i oczyszczać rodzinę Bartosza w oczach bieckich mieszczan.

W tym celu często bywał w Bieczu. „Gdyśmy przyjechali do Biecza - pisał ks. Tomasz Płaza - temuśmy się nie mogli wydziwować, jako tak prędko dowiedzieli się o nas dłużnicy p. Bartosza, a jako się prędko zbiegli. Popłaciłem wszystkim, ale się więcej tego nalazło, niźli mi p. Bartosz dał na spisku”.

Pobyty w Bieczu ks. Tomasza Płazy starała się też wykorzystać dla swoich potrzeb żona Bartosza, starając się zakupić dla siebie jak najwięcej - a to sukienkę czerwoną włoską z aksamitem, a to korzenie za 4 floreny. „Mieszczanie niektórzy widząc, iż końca nie masz »daj, daj«, mówili mi, abym co rychlej jechał, bo się im nie wypłacę. Tak żem uczynił” - pisał w liście poirytowany opiekun bieckich Kromerów.

Ksiądz Płaza, będąc proboszczem w kościele św. Szczepana w Krakowie, często gościł córki Bartosza. Te chyba miały temperament i fantazję po ojcu, bo w liście z 16 czerwca 1570 r. pisał on do biskupa: „Dziś muszę wyprawić Kaśkę Bartoszową do Biecza, aby jej głowę owrzodziałą wyleczyli. Niezdrowe głowy mają te dziewki”.

Kromerowo i jego pierwszy właściciel

Najprawdopodobniej wieści o wybrykach brata zaczęły dochodzić do uszu władz kościelnych, bo gdzieś pod koniec 1570 roku, po kolejnych wybrykach Bartosza, zrodziła się myśl sprowadzenia go do Prus. Pomysłodawcą był najprawdopodobniej wspominany tu kilkakrotnie ks. Tomasz Płaza, który w jednym ze swoich listów pisał do Marcina Kromera: „Racz WM wziąć do Prus p. Bartosza, bo będzie nędznikiem, kiedy nie będzie miał co zastawiać”.

Pomysł popierał też brat Mikołaj, który widział w tym jedyny sposób na uniknięcie ośmieszenia w Bieczu. Niemniej Marcin Kromer wahał się dość długo, zanim ostatecznie zdecydował się przyjąć brata na Warmii.

Decyzja o wyjeździe Bartosza Kromera i jego rodziny z Biecza zapadła w 1571 r. Przygotowania do wyjazdu trwały długo. Organizował je ksiądz Płaza. Musiał on pospłacać wszystkie długi Bartosza i korzystnie wydzierżawić rodowe nieruchomości. Musiał też pilnować Bartosza, by nie pozaciągał nowych długów lub nie wydał na alkohol pieniędzy otrzymanych od brata na drogę. Odetchnął dopiero z ulgą w 1572 r., kiedy jego podopieczny znalazł się na Warmii.

Jak pisze Cyprian Walewski: „Kromer na ciągłe prośby opata welehradzkiego sprowadził do Warmii brata swego Bartłomieja dla wyrwania go z towarzystwa złych ludzi, w jakim przebywał. Kupił dla niego sześć łanów ziemi w Daumen i przydał do tego dwanaście łanów opuszczonej ziemi, zwanej Pudling, albo Pudleszka, będącej własnością biskupów warmińskich i utworzył dlań wioskę Kromerowo albo Krämersdorf pod Wartenburgiem”.

Marcin Kromer, prosząc kapitułę warmińską o zezwolenie na użytkowanie przez Bartosza pustek w Kromerowie, zapewniał, że ziemie te będą dobrze uprawiane i skarb kościelny skorzysta na ich zagospodarowaniu. Ksiądz Płaza miał na tę sprawę spojrzenie bardziej sceptyczne: „,Panu Bartoszowi - pisał - życzę wszystkiego dobrego, aby był lepszym i ćwiczeńszym gospodarzem w Prusiech, niźli był w Bieczu. Ale mi się zda, jeśli mu WM nie da jakiego sprawnego sługi, który by pilnował gospodarstwa, tedy będzie po staremu”.

Niesławna pamięć Bartoszowa w Bieczu

W rodzinnym Bieczu jeszcze długo po jego wyjeździe trwała niesławna pamięć o jego pobycie. Tym bardziej że Bartosz nie dawał o sobie zapomnieć. I tak w 1582 r. sprzedał bez wiedzy brata biskupa Matysowi Lisowi rodowy dom i folwark na Przedmieściu Niżnym za 800 florenów.

Transakcja to była przyczyną waśni między braćmi. Biskup zarzucał Bartoszowi, że pozbył się „lada jako” ich „ojczyzny” i unieważnił umowę. Wywołało to oburzenie rajców bieckich, których Bartosz oskarżył o namawianie do sprzedaży. W liście napisanym do Marcina Kromera 18 stycznia 1582 r. cała Rada Miejska stanęła solidarnie w obronie Matysa Lisa, twierdząc, że nic nie wiedzieli o transakcji przeprowadzonej przez Bartosza, i prosili, by biskup nie odbierał mu legalnie kupionej ziemi, gdyż powszechnie wiedziano, że w sprawie tej chodzi tylko o korzyści Bartosza. Jednak Marcin Kromer był niewzruszony i za radą Płazy wydzierżawił majątek swojemu siostrzeńcowi Janowi Złotnikowi.

Jeszcze nie przebrzmiały echa tej sprawy, gdy znów biskup musiał rozpatrywać temat swojego brata i łagodzić wyrządzone przez niego krzywdy.

W liście napisanym 16 lutego 1582 r. siostrzenice Kromera: Agnieszka Sułkowska, Zofia Gomołczyna i Dorota Lisczyna zanosiły skargę przed biskupa na „pana wujaszka swego” Bartosza, który zabrał im otrzymany w spadku po matce dom z ogrodem i dał Janowi Złotnikowi, ich bratu. Tym razem uległ wielokrotnym prośbom i pozostawił folwark Lisom, a dom w mieście - siostrzeńcom. Były to zapewne nie jedyne sprawy Bartoszowe, jakie musiał naprawiać zacny brat biskup.

O pobycie Bartosza i jego rodziny na Warmii niewiele możemy doszukać się w dokumentach historycznych. Jedynie wspomniany już biograf Marcina Kromera Cyprian Walewski pisze, że „Bartosz Kromer uprawiał znaczną część pustkowia i wybudował dosyć kosztowny dom mieszkalny”.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska